z hukiem...

Nooo... przehulałam ostatni rok. Podjęłam milion szalonych decyzji, przy których dobrowolna banicja na wsi wydaje się tylko śmiesznym, nic nie znaczącym epizodem.

Miałam tam w planach jakąś chyba stabilizację w poprzednich latach. Ależ mi ona wyszła. A raczej wyleciała. Z hukiem. Przez okno.

Ach, rozwiązałam w końcu zagadkę. Skąd u mnie znerwicowany minimalizm. Bo chciałabym mieć tylko tyle, żeby to się wszystko w jednym plecaku zmieściło.

Jestem beznadziejnym przypadkiem i fantastycznym niekończącym się wyzwaniem. Jakiś psychiatra będzie miał kiedyś straszną uciechę ze mnie.

Bo świetnie biegam. Zawsze uciekam.

Komentarze

Popularne posty