o ile, w ogóle...

Tak trochę chyba chcę rzeczy niemożliwych.

Poniekąd gonię i gonię tego cholernego króliczka, w ostępach leśnych i śnieżnych i na rozległych polanach. Skurczybyk szybko biegnie. I kluczy. Strzyże z zaciekawieniem uszami i zrywa się do kolejnego biegu. Kiedyś go dorwę.

I zagłaszczę na śmierć. Za karę.

Dodatkowo, tak całkiem realnie, jakieś zwierzę buszuje mi nad głową. Dzisiaj bezczelnie parskało, biegało i wymachiwało uszami czy ogonem na strychu. A ja nawet nie wiem, co jest na strychu, bo nie mam do niego dostępu. Ale coś jest. Albo cało stado tego czegoś. Powinno to to przyjść i się przedstawić. Ustalilibyśmy jakieś zasady wspólnego życia.

O ile, w ogóle jest możliwe jakieś wspólne życie ze mną. Albo o ile w ogóle, ktoś ma na to ochotę.


Komentarze

Popularne posty