w nieznane...
No i doigrałam się. Sama tego chciałam. Radośnie wskoczyłam w ten rytm, w ten dobrze znany rytm niedosypiania i pracy na cztery ręce i dwa telefony.
Sianokosy leżą odłogiem. Pogoda się zepsuła. Siano, miejmy nadzieję, jeszcze nie.
Harpagany nocuję na dworze, bo się strasznie awanturują, jeśli nie mogą wyjść na dwór razem z kurami. Ja nie potrafię ich o tak barbarzyńskiej porze ogarnąć, więc mają to co chciały, czyli nie mają domu.
Baltazar też nie ma domu, śpi pod drzwiami. Mógłby w domu spać, gdyby po prostu spał zamiast kombinować. I przypominać, co leży w koszu na śmieci.
No i ja też mogłabym mieć ten dom. Ale mam to co zawsze, czyli przechowalnię siebie, pomiędzy jedną a drugą gonitwą w nieznane.
Sianokosy leżą odłogiem. Pogoda się zepsuła. Siano, miejmy nadzieję, jeszcze nie.
Harpagany nocuję na dworze, bo się strasznie awanturują, jeśli nie mogą wyjść na dwór razem z kurami. Ja nie potrafię ich o tak barbarzyńskiej porze ogarnąć, więc mają to co chciały, czyli nie mają domu.
Baltazar też nie ma domu, śpi pod drzwiami. Mógłby w domu spać, gdyby po prostu spał zamiast kombinować. I przypominać, co leży w koszu na śmieci.
No i ja też mogłabym mieć ten dom. Ale mam to co zawsze, czyli przechowalnię siebie, pomiędzy jedną a drugą gonitwą w nieznane.
Komentarze
Prześlij komentarz