na sianie...

Harpagany spędziły cały dzień w karcerze. Nocne ucieczki na świeżo skoszone łąki nam się nie podobają, o nie!

Dodatkowo przez następny tydzień mają zakaz oglądania telewizji, żucia stokrotek, owies obcięty do zera i co najmniej jedną przymusową kąpiel. Jak karać to karać, z rozmachem.

Za to dziś po ulewnym deszczu widzę jakieś światełko w tunelu dla moich przemokniętych ubrań i butów (wszystkich par oczywiście, nie ma lekko). Dla świeżo upranych też. Być może we wtorek już doprowadzę się z nimi do względnego porządku. Bo na razie wilgotność powietrza na wsi to co najmniej 113 procent.

Co oznacza też sianokosy. Mam nadzieję, że w tym roku dla odmiany faktycznie skończą się one siana koszeniem, kostkowaniem, transportowaniem, magazynowaniem i powolnym przez całą zimę skarmianiem.

W tamtym roku skończyliśmy z mężczyzną z efektem "wow!" tylko na pierwszym etapie. Na sianie.


Komentarze

Popularne posty