głód i niedosyt...

Dziesięć lat temu tańczyłam tango. Na deptaku, w małej miejscowości pod Barceloną. Wśród ludzi, wieczorową porą.

Teraz bym zatańczyła byle gdzie. W lesie. Na polnej drodze. Na lotnisku. Na padoku z harpaganami. W centrum Warszawy. Na stacji benzynowej. Naprawdę byle gdzie. Pamiętam jeszcze kroki.

Mniejsza o większość, bo nie mam z kim. To jedno tango dziesięć lat temu to zbyt wiele, by teraz mężczyzna z efektem "wow!" mógł nauczyć kroków ze mną się.

Pamiętam mojego nauczyciela, który w ramiona mnie brał i mimo, że osiemnastu lat nie miał jeszcze, ach! jak on mnie w te ramiona brał. Był tak blisko i tak daleko, tak bardzo mnie trzymał, tak pięknie mnie prowadził, że tango z nim tańczyło się samo.

Brakuje mi tego. Ale ja mam chyba w sobie jakiś głód i niedosyt, ciągle mi wszystkiego mało! 

Komentarze

Popularne posty