we krwi...

Dobra, stanęłam dziś na wadze. O matko i córko! milcząco wykrzyczałam. Bo Zu już spała. Jestem gruba, a nawet nie wiedziałam.

Albo to mięśnie tyle ważą, mam nadzieję, bo to aż się nie mieści w głowie, żeby tyle kilogramów na sobie mieć i wchodzić w te wąskie spodnie. Myślałam, że chudnę, do cholery.

Ale od jutra Chodakowska będzie grana, nie ma to tamto, ja teraz muszę dbać o siebie, bo nie wiadomo, kiedy zacznę się rozpadać. A za dwa tygodnie znów kończę dwadzieścia jeden lat. Albo osiemnaście. Jeszcze nie zdecydowałam, do którego wieku powinnam się przyznawać.

Z drugiej strony patrzę na moje łydki, żeby je ćwiczyć specjalnie szpilki zanabyłam i nawet je czasem zakładam. Nie żeby za często, masochistką nie jestem i bez nich też wyglądam bosko. Ma się ten narcyzm we krwi i w szpiku kości. Głęboko.

No więc na łydkach jakiś mięsień się odznacza. I na bicepsach też. Ehhh, nie jest źle.

Komentarze

Popularne posty