ja to znam...

Byłyśmy z Panią nad jeziorem, co na nim pomost metafizyczny stał w tamtym roku i o bezsensie sensu i sensie bezsensu rozprawiałyśmy kiedyś. No musiałyśmy.

Wcześniej się kolubryną na offroad wybrałyśmy. Powiedzmy, że mnie koleiny zaskakiwały. A Panią nie. Skupiona była wielce. I w fantastycznym poślizgu całą drogę przetrwała.

I o palpitacje serca trzy razy mnie przyprawiła. Tylko trzy razy. I tylko o palpitacje. I zastosowała na mnie sztuczkę, którą się mężczyzna z efektem "wow!" zawsze prezentuje. Tak zwany debilizm topograficzny. O boże, jak ja to znam. I kocham.

Na wsi podobno niewiele się dzieje. Ja nie wiem. Dla mnie wciąż ciągle coś. A tu psy nam się prawie zagryzły, a tu Harpagan się w ogrodzeniu pociął, koza ranna uciekła przed Panią i co rano Kazimierzowi w zęby zaglądamy w związku z tym.

Dziś nikt jej nie widział.  I dziś pion i poziom jako nowe pojęcia w tutejszy mikrosystem wprowadzamy. No, dzieje się.

Komentarze

Popularne posty