ale się dzieje...

Wstaję rano, wypijam kawę albo sześć. Sprawdzam co w Kanadzie, czy wszyscy w Polsce śpią. Czasami piszą, czasami jeszcze śnią.

Czasami przed dziewiątą piszę ja, czasami tylko myślę, a zawsze, ale zawsze czytam te wieczorne, wczorajsze rozmowy jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Gdy świeci słońce zsuwam roletę, gdy się za oknem chmurzy rozpalam światłem dom.

Jest pięknie. Rok temu nie było, dwa lata temu też nie. Zresztą nie pamiętam, żebym kiedykolwiek lubiła jesień. Dziwne, nie? Powinnam była w liściach kochać się. W rześkim powietrzu zatracać wręcz. Cała.

Przez tyle lat nie było czasu, nie było go! Zresztą skutecznie go znikałam. Aż do dziś. Dzisiaj zwyczajnie zrozumiałam.

Tu nie ma co znikać, nie ma co kontrolować. To wszystko nie istnieje. Ale się dzieje! 



Komentarze

Popularne posty