a trochę chemia...
Dwa miesiące czekam na dach. Tylko dwa miesiące, a może aż? A pan dachowiec na kwarantannie, więc niech go szlag.
W międzyczasie okazało się, że problem okien, co niby był, wcale nie istniał i weź, no i co teraz? Spędzał mi sen z powiek i zniknął sam. Jak wszystko ostatnio. Wszystkie problemy rozwiązują się same. Niesamowite.
Mam jeszcze kilka w zanadrzu, a co, a bo tak! Bo niby jak to bez problemów i nagle bez dram? Z życia, które przez tyle lat było na niby, nie wychodzi się na raz, bez szwanku, ot tak. Z takiego życia wychodzi się z podniesioną głową, ale na raty.
Problem kolubryny, co już na skraju życia, a w sumie to tak na tym skraju już od wielu lat też rozwiązuje się sam. Podobno w weekend. Kto mógł wiedzieć? Podobno słońca spłynie na nią blask. A przynajmniej promyk.
To wszystko kwanty, wiadomo, trochę fizyka, a trochę chemia. Albo przynajmniej fotosynteza. Dinukleotyd. Nikotynoamidoadeninowy.
Komentarze
Prześlij komentarz