z karuzeli oczekiwań...

Świat się zrobił inny, piękny, spokojny. Ja już tak mam. I nic ze mną nie jest nie tak, zawsze tak jest, gdy coś się zmienia.

A zmieniło się wszystko. Nawet kolor ścian, choć ten tylko w mojej głowie na razie. Ja po prostu idę, ciągle idę przed siebie, bo tylko w tym kierunku, jak szalona do przodu prę. Trochę jestem jak ten koń, co z karuzeli oczekiwań zerwał się. A nawet bardzo.

I galopując, ciągle galopując do przodu wytrząsam z grzywy każdą złą chwilę, każdą małą traumę, która miała być tym pachnącym sianem, a nie okazała się. To po prostu czas na galop z dobrej nogi. Albo dziki cwał, albo spokojny kłus. Nieważne. W moim tempie i w moim stylu, tak teraz będzie, już zawsze. 

To tak, jak nie mówiłam nie małżeństwu, tylko mówiłam nigdy więcej. Tak samo mówię nigdy więcej mieszkaniu z mężczyzną. 

To jedna z moich trzech życiowych zasad, których już nigdy więcej nie złamię. A nie, przecież jednej jeszcze nie złamałam. Nigdy nie piłam przed dwunastą.


Komentarze

Popularne posty