prawie jak cudów świata...

Nigdy nie sądziłam, że wiejski pamiętnik zamieni się w... poniekąd miejski. Ale to widać, że jest chwilowe. Plany rysują się inaczej.

Po pierwsze trzeba przywrócić ład społeczny, ściągnąć zwierzyniec cały do domu. Chwilowo powywoziliśmy jedne stworzenia w jedną stronę, drugie w drugą, a sami wyekspediowaliśmy się w całkiem trzecią. Nie wiadomo, kto lepiej trafił, chyba najlepszy dom ma obecnie Baltazar.

Ja spakowałam już wszystkie najpotrzebniejsze elementy do wielkiego dnia, który może nadejść jakimś spokojnym rankiem albo ciemną burzliwą nocą. Podobno tego nie przegapię, bo nie ma jak. Zobaczymy, na razie jeszcze milion innych rzeczy na głowie mam, oprócz garści włosów własnych.

Trzeci Harpagan na horyzoncie zamajaczył wczoraj, machając zachęcająco ogonem. Ciekawe w jakim kolorze ten ogon ma. Dowiedzieć się chcę, już, teraz. No jak najszybciej.


Przygarnę go, bo we mnie jest tyle miłości, że starczy na wielkie stado, złożone z różnych gatunków. Byłoby nas siedmioro, prawie jak cudów świata.

Komentarze

Popularne posty