żeby mnie całą...
Lubię być w drodze, lubię w ruchu spalać się. Tak naprawdę to nigdy nie chodzi o cel. Podróż zaczyna się w głowie, więc nikt mi nie powie, że w końcu gdzieś dotrę i osiądę kiedyś na stałe.
Na stałe to robi się tatuaże. Nic innego takiego w życiu nie planuję. Inaczej zwariuję. Musi się dziać, musi się palić, musi bo się udusi. Podpalam więc system nerwowy ze trzy razy dziennie swój. I dwa razy w nocy. A nie, w nocy to sześć. Dlatego trzeba nerwów ze stali, żeby mnie całą w tym wszystkim nieść. Czy unieść czy trwać.
Bo jestem intensywna, jestem szalona, z obłędem w oczach przemierzam knieje, błądzę przez mierzeje, zatracam na pustkowiach się. Ale nie sama. Znalazłam kompana. Spotkałam barana. Ja owca, której futro furkocze na wietrze. Jak myśli, co się ziści, a co tylko może. Ja to sobie jeszcze ułożę. Dlatego piszę. I szepczę. Ale nigdy nie krzyczę.
Plotę wianek z koniczyny, stokrotkom wyrywam za płatkiem płatek. On takich jak ja, nie miał szansy poznać. Takich jak ja. Psychopatek. Takich co niby patrzą z przymrużeniem powiek, nieśmiało. Ale nam przecież zawsze mało. Sięgamy więc jak po swoje. Mierzymy wysoko. Marszczymy brew i otwieramy oko. I drugie. Szeroko. Gdy świat nam mówi "rób swoje i cicho siedź!"
Niedoczekanie. Ale Kochanie. To nie manifest, to nie rebelia, to też nie pokój z widokiem na wojnę. Jak trzeba to postoję przy Tobie spokojnie. Ale wolę gdy jesteśmy w ruchu. W powietrza podmuchu. Gdy z prędkością sto dwudziestu siedem kilometrów wieje. Wolę gdy się dzieje.
Gdy wypala ogniem opuszki i czesze wełnę czy mierzwi. Podważa stan rzeczy, ale nie kaleczy sięgając do serca, do duszy, do chmur. To ostatecznie cały już statement mój.
P.S. Lepiej się czyta z tym w tle. Choć trochę to straszne, kojarzy się źle. Ale brzmi dziś i robi mi dzień, a ja z pająkami zawsze lubiłam się:
https://music.youtube.com/watch?v=11UFUCcImRA&si=TvXiJ77O7dE2PMOg
Komentarze
Prześlij komentarz