na wskroś...
Dziś inaczej to napiszę. Bo w końcu słyszę ciszę, nareszcie mój układ nerwowy znalazł ukojenie. Ja tego na nic chwilowo nie zamienię. Chcę w tym trwać.
Podjęłam decyzję, ktora kosztowała mnie zaledwie trzy grosze. Że to uniosę. Gdyż w dłoni dłoń to lepsza rzecz, niż kolejny nurtujący dramat. Bo w studni granat to już było, raz za razem. Kończyło się zwykle kolejnym marazmem. I rozczarowaniem. Wiadomo, że moim.
A mną się rozczarowywać nie trzeba, choć czasem boi się mnie cały świat. Wiem, tak to po prostu działa i nie działa też tak. Bo ja w sobie noszę ogień. Ale nie pożogę. Choć wszystko to kiedyś spłonie, obiecuję Ci. Zwłaszcza jak ktoś mi będzie mówił znowu, jak mam żyć. Ale nie Ty. Ty możesz mówić mi. Mów gdzie i z kim. Jeśli tylko siebie masz na myśli. Jeśli tylko, ale i aż, proszę zważ.
To duże słowa, powiesz rano. To grube koty, wyrzucone za płoty, to futrzaki o nerwach mocnych jak stal. Bo wracają do mnie każdej nocy i każdego dnia. Wracaj i Ty, bo przecież wiesz, że ze mną jak z Tobą, teraz to już żadnych strat. Oprócz wspomnień, marzeń, wrażeń, spadających gwiazd. I ja te słowa znam na wskroś i na przelot i na ich każde znaczenie. Wierzę w przypadki, nie wierzę w przeznaczenie. Ale.
Ty jesteś jednym wielkim znakiem na zakręcie, że za sto metrów w końcu droga prosta. To wszystko krzyczy do mnie zostań! To wszystko szepcze, głosem przetrzebia na wskroś.
Że jest ten ktoś. Jesteś. Ty.
P.S. Lepiej sie czyta z tym w tle. To sekstet. Ale nas dwoje, nigdy więcej, zawsze w sam raz:
https://music.youtube.com/watch?v=gBJ5auSU4io&si=qUc4b8E2n6ZdctRh
Komentarze
Prześlij komentarz