na chwilę...
Potrafię być subtelna, choć rzadko kiedy chcę. Zazwyczaj to właśnie wyprowadza na manowce mnie. Że rzucam prawdę między oczy. Raz za razem, znienacka.
Mimochodem i bez zastanowienia. Nie rozgrywam, nie manipuluję, ja tylko uważnie na ten świat patrzę. Na ludzi. Z ukrycia nie obserwuję, zazwyczaj bezczelnie wpatruję się. Z niedowierzaniem. Że można tak wszystko zepsuć jednym zdaniem. O jednym za dużo stwierdzeniem. Bo słowa mają moc. I mają jej niestety nieskończenie wiele.
I nocą i za dnia i późnym wieczorem nawet. I o poranku, gdy przytulasz się do mnie całym ciałem. Wygłodniałym. Kochanie, porzuć sen, zostaw wszystko inne w tle, gdy masz obok mnie. Na chwilę. A może to nie będzie moment, może aż dziesięć lat. To byłby wtedy sztos i niezły drogi szmat, który moglibyśmy przejść razem. Ramię przy ramieniu i w dłoni dłoń. Pod jabłoni drzewem, a nie, to przecież była palma, wiem.
Różowa palma, ta która nam pierwszą randkę rozstroić planowała. Wygięta, bo takiej prostej nie chciał nikt. Żadne z nas. W końcu jak jest zbyt łatwo i po sznurku, to tracimy zainteresowanie. Prawda kochanie? Właśnie datego znów za dziesięć lat spotkać się mamy tam. Pod palmą. Sam na sam.
Ja twierdzę, że będziemy wtedy oczekiwania swoje crossować, a raczej znowu ich brak. Ty chcesz się ze mną całować. A ja się zgadzam, ot tak.
P.S. Lepiej się czyta z tym w tle. Zostaniesz na chwilę? Na taką, która może trwać dłużej niż dziesięć lat. Na ten przykład.
https://music.youtube.com/watch?v=Yui0e9_cmoo&si=8SKcRGcYT_SVHoXx
Komentarze
Prześlij komentarz