nad ziemią...

 Sto stóp nad ziemią. Tam się właśnie unoszę. Totalne pokłosie. Tego co się ze mną dzieje. Zbyt wiele naraz.

 Chociaż jakby na to spojrzeć inaczej, w zasadzie sam raz. Umierałam dziś w nocy ze śmiechu sto trzydziesty siódmy raz. I kolejne razy dziennie. Niezmiennie. Odkąd Cię poznałam. Trochę z nudy, trochę z rutyny, trochę z przyzwyczajenia. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Wiesz, bo to wszystko z Tindera.

 No... niczego takiego sie nie spodziewałam, jak zwykle, więc wezwałam Wszechświat na dywanik. Na fotel naprzeciwko mnie. I o proszę, on nagle nic nie wie. Nie maczał w tym palcy, sama to sobie zrobiłam. Aha.

 Mowa trawa. Co będzie, to będzie. A może być wszystko. Bo chociaz upadamy nisko, nad ziemię się też wznosimy. Tak na oko. Na sto stóp wysoko.

P.S. Wyżej juz nie ma co mierzyć. Trzeba sie z tym zmierzyć. I lepiej się czyta z tym w tle:

https://music.youtube.com/watch?v=35yALr_opeg&si=aIFPmyYTFjy7S82B

Komentarze

Popularne posty