bez wahania...
Nie wiem gdzie jestem, nie wiem, gdzie się znajduję. Co myślę, co czuję. Ale oddaję się temu bez wahania.
Szaleństwo w oczach, nadmiar impulsów i rozczochrana blond grzywka. Nie da się tego opanować. Nie warto nawet próbować. Trzeba się w tym odnaleźć, można zagubić, ale nie wolno podchodzić za blisko, jeśli nigdy się w życiu nie chciało z obłędem dealować.
Bo do nie opanowania jest ta siła, ta słodka gorycz na końcu języka, która się wszystkim wielkim poetom wymyka. A co dopiero mnie. Czy chcę, czy nie chcę, tak to nie działa.
To jest ten moment, gdy chętnie bym zwiała. Nie zostawiając za sobą zgliszczy i popiołów, w zasadzie niczego. Ani dobrego słowa ani złego. Takie do widzenia. Nie mam nic do powiedzenia. Nie mam nic do zaoferowania.
Ale to nieprawda. Po prostu stary schemat opuszczenia się kłania. System nerwowy wzbrania. Mózg paruje. W majowym poranka śnie.
P.S. Ale ja to wszystko czuję. I lepiej się czyta z tym w tle. Bo może i chcę, a może nie:
https://music.youtube.com/watch?v=wzPjbf4UXTM&si=aLvYTNToTUh-AA3D
Komentarze
Prześlij komentarz