udaje niedostępnego...

Wzięłam się, zawzięłam i pomyślałam, a co, raz w życiu napiszę w tym miejscu prawdę i tylko prawdę, bo nie wiadomo, kto to czyta i sobie myśli znów. Jakieś myśli znów. Ale przeszło mi.

Odrobina konfabulacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła, powtarzam, odrobina! A co kto sobie rozumie, to już jego totalnie sprawa, można sobie dopasowywać, czemu nie. Od siebie dodam tylko, powodzenia!

Na tym, poza tym, polega cały ten flirt z Tobą czytelniku, że Ty nie wiesz, ja nie do końca powiem, czegoś nie dopowiem, wymiksuję totalnie życie z fikcją i w grę słów się zabawię, kalambur jakiś stworzywszy. Bawi mnie to. Jak Zu, gdy łapkami macha w trakcie jedzenia. Jak Harpagan gdy smutne miny robi i udaje niedostępnego. 

Jedno i drugie ma to po mnie. Skłonność do żywej gestykulacji i bogatą mimikę. Harpagan jeszcze odziedziczył krzywe nóżki w ostatnim prostopadłym do ziemi stawie, bo jak powszechnie niektórym wiadomo, dziedziczenie to nie jest sprawa genetyki. Nie tylko w każdym razie.

Dlatego Zu być być może wrażliwość na tę lepszą muzykę odziedziczy, przez osmozę rzeczywistości, przez krew jej i mózg przeniknie, mam nadzieję. A może nawet i talent jakiś, mimochodem no, byle nie do perkusji, proszę!

Komentarze

Popularne posty