w każdej konfiguracji...

Słuchałyśmy wczoraj z Panią jak motyle sapią. No umówmy się, że w życiu byśmy na to same nie wpadły, że sapią znaczy się, a nie skrzydełka suszą.

Potem mnie całą wymalowano, teatralne rzęsy mi doklejono i policzki czymś błyszczącym wypacykowano. I kazano siedzieć pod ścianą na strychu w świetle reflektora. I miejscowe aparatki w kadrze z moimi nogami walczyły. Bo za długie je mam. No, ale szkoda!

A przed chwilą ciemnym lasem z dwoma końmi na ognisko poszłyśmy, nie widząc prawie nic. Minęłyśmy cmentarz i wyjechałyśmy z ciemności jak dwie, no-nie-wiadomo-co. Wiedźmy prawie, na czarno ubrane, siwych harpaganów dosiadłszy.

W międzyczasie zasięg mnie dostał, bo w Niebie nie, ale w lesie zawsze. I milion esemesów i dwa zdjęcia, po których nocą będzie mi się Ten, no On właśnie śnił. W każdej konfiguracji.

Niech no tylko nadjedzie, nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo czym. Ale myślami, rankami i nocami i czasem nawet za dnia, już ze mną jest. To znaczy jest zawsze, wiem to.

Komentarze

Popularne posty