w tej najgorszej wersji...

Lata temu, w jakimś psychologicznym bełkocie wyczytałam straszną rzecz. Mianowicie, że wszelkie przyjaźnie i poważne relacje tworzy się przed trzydziestką.

Nie to, żebym była jakaś wiekowa wtedy, ale zrobiłam szybkie podsumowanie i z przerażeniem zaczęłam obserwować, jak niewiele nowych znajomości w moim życiu powstaje. I jak niewiele one dla mnie znaczą.

A tu proszę, wystarczyło zapomnieć o tym bełkocie i zadziało się coś niesamowitego. Nowe twarze, nowe związki i nowe przyjaźnie. Świat jest pełen ludzi, którzy chcą wejść ze mną w relacje. I większość z nich ma pozytywne wibracje.

Z perspektywy lat nie jestem pewna już niczego, jeżeli chodzi o związki. Wiem tylko tyle, że ludzie się nie zmieniają. Można ich tylko zaakceptować w tej najgorszej wersji, jaką znamy. Akceptacja... piękna rzecz. 

Inni mężczyźni w moim życiu też. No bo to przecież logiczne, że nie przestraszyłam się braku nowych przyjaciółek po trzydziestce.

Komentarze

Popularne posty