jak blond grzywka...

  Czasem jestem czystą energią z obłędem w oczach i rozwianą blond grzywką. A czasem jestem wkurwem i czasem wkurwiam się za szybko. Bywa.

 Ale mimo to odpowiedzialność się nie rozmywa. To na mnie cała spoczywa, bo we mnie się kotłuje, zapętla, wybucha. To we mnie zionie ogniem i pali, spala trzewia. To mnie przenika na wskroś i w poprzek i wzdłuż. Ale też we mnie opada w końcu kurz. Wreszcie.

 To ja potrafię panować nad słowami, chociaz nie umiem nad emocjami. Jednak w tym jest właśnie cała magia, cała moc i cała noc.  Przemyśleń rozwichrzonych. Skundlonych. Jak blond grzywka w niecierpliwym szale. W rozkoszy. I ja mogę się w tych słowach zwyczajnie panoszyć. Mogę je gubić i odnajdywać za winklami, między drzew korzeniami, na nieoświetlonej drodze czy w nie całkiem mrocznym lesie.

 Bo mnie to wszystko unosi i to mnie przez życie też niesie. Chemiczna pętla w mózgu. W ciele. I choć nigdy nie chciałam zbyt wiele, nigdy też zbyt wiele nie miałam. Do życia się uśmiechałam, na ludzi krzywo patrzyłam. Nie chciałam, ale czasem raniłam. Zawsze przepraszałam.

 Teraz mam dużo, ale czuję, że jednak chcę mieć mniej. Pamiętam jeszcze swój z urodzin którychś statement. Gdy nie pragnęłam nic i nie posiadałam wiele. Ale miałam nadzieję.


P.S. Lepiej się czyta z tym w tle. Ale nie żegnam się, co to, to nie:

https://music.youtube.com/watch?v=f0RxFkhLh24&si=l6SPB13JbY-_x8-p


Komentarze

Popularne posty