ponownie...

 Obudziłam się w końcu w świecie, w którym pomyślałam, że jest mi dobrze. Może za dużo pracuję, może za mało śpię, może nikt za mną nie tęskni?

 Ale czy to źle? Absolutnie nie! Odnalazłam się w tym miejscu na nowo. Czuję, że lepiej już mi w duszy, na sercu i z głową. Nie każdy mi wierzy na słowo, ale nic na to nie poradzę. Tak sobie właśnie radzę, sama czasami nie wierzę, że to jest możliwe.

 Żeby podnieść się z tego miejsca, w którym znalazłam się z ostatnim dniem lata. Zakochana na zabój, całkiem jak małolata. Nieważne. To już na zawsze we mnie zostanie. Cokolwiek się nie zdarzy, cokolwiek mi nie przytrafi, będę miała na uwadze każde Twoje zdanie, które do mnie powiedziałeś.

 Ciągle pamiętam, jak przez przypadki mnie odmieniałeś. Nas deklinowaleś. I wspominałeś. Byłeś jedyny w swoim rodzaju, dlatego też przez Ciebie prawdopodobnie przepadłam do cna. A potem... ponownie dotknęłam samego dna.

  I chyba dzięki Tobie rejection syndrom w końcu jakoś przeprocesowałam. Bo najpierw umarłam, a teraz zmartwychwstałam. Hello, goodbye, there's a million ways to die.


P.S. Lepiej się czyta z tym w tle:

 https://music.youtube.com/watch?v=BcUwRXdrgNs&si=SWsStexTNHeX9Uhb

Komentarze

Popularne posty