szaleństwa zew...

 Nie jest jakoś idealnie, w zasadzie jest cholernie źle, ale we mnie się jeszcze tli szaleństwa zew. Ten, który wzywa by jeździć szybko autem, by skakać w rytm muzyki, by łamać wszelkie zasady tylko dla rozrywki.

 Ten który mówi, że nic nie jest dane na zawsze, a zmiany są dobre, nawet gdy się czasem zmienia na gorzej. Byle biec, byle się poruszać, z grubsza do przodu przeć, ale czasem na przekór wszystkiemu z obranej ścieżki zbaczać też.

 Łapię się dobrych chwil uparcie, na słońce z za chmur niechcące wyjść wcale łypię swym niezmordowanie cynicznym wzrokiem. Nie uśmiecham się już, nie mam powodu. Czyli wszystko tak jakby wróciło do normy.

 Gdzieś jeszcze na tym świecie jest jakiś powód, dla którego przecież powinnam chcieć żyć. Codziennie rano wstawać, głowę i zęby myć, makijaż nakładać jednym wprawnym ruchem, tak żeby nikt nie myślał, że w ogóle coś na sobie mam. A mam! Kilogram wkurwu, szczyptę szydery i tusz maskujący opuszczenia schemat.

 Co zresztą jest bez znaczenia, bo i bez tego wyglądam cudnie. Jak czołg kierujący lufę na północ, na zachód, na wschód czy na południe. Gdziekolwiek jest taka noc, jak dziś!


P.S. Lepiej się czytam z tym tle. Albo skacze. Both: 

https://music.youtube.com/watch?v=JHxQxY7OSVA&si=yEjHlou-ms-ywW_d

Komentarze

Popularne posty