romanse z...
Nie wiem w zasadzie jak, ale wychodzę na prostą. Świat widział mnie przez chwilę radosną. A potem smutną.
Tak było wczoraj, tak jest dziś, tak będzie też i jutro. Nie będę ukrywać przed nikim, że mam lepsze dni i gorsze myśli. Że znowu On mi się przyśnił. Że miewam też hiperfocusy na innych ludzi. I że pewnie nigdy mi się to nie znudzi. Brykanie na granicy świadomości, romanse z nie trzeźwością. Nie jestem już pustką, ale nie byłam też nigdy cholerną całością.
Nie umiem przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. Nad swoją za to z zadumą się pochylam. Czuję się czasem okrutnie opuszczona, ale tak do końca do siebie na ziemi leżącej się nie schylam. Pozwalam się sobie w tym taplać, jak w błocie, jak w wodzie, jak w bagnie. Odbijam się od dna i znowu znajduję siebie na tym dnie. Tylko bardziej.
Prawda jest taka, że nikt mnie raczej nie będzie z tego miejsca ratował. To tam gdzie się największy ból mojego istnienia schował. I pewnie któregoś dnia znowu się bez pamięci w kimś zakocham.
Może w sobie. Może tym razem będą we mnie wybrzmiewały echa tej wspaniałej znajomości, która się tak bez-nadziejnie zakończyła. Ale jeśli tylko dlatego do tej pory na tym świecie żyłam... To było warto.
P.S. Lepiej się czyta z tym w tle. Moją i Jego pierwszą piosenką:
https://music.youtube.com/watch?v=p7tGg8_Thpc&si=hdBSZTBLw7hTnoHi
Komentarze
Prześlij komentarz