nie wierzę...
Ciągle Cię widzę, ciągle Cię słyszę, ciągle Cię czuję. Nieustannie widzę znaki.
Na polu ptaki, kruki dwa tańczyły ze sobą do naszej muzyki. Widziałam nas. I tak ciągle, a to jakieś przeczucie, jakieś uczucie albo jakieś kolejne urojenie, nieskończenie, uparcie i to nie raz. Ale czy to ma jakieś znaczenie?
Nie wiem jak żyć bez Ciebie, nie wiem też jak żyć z Tobą przy mnie, w ten sposób w jaki ze mną pozostałeś. Wiem, że chciałeś. I wiem, że mnie kochałeś. To kochaj dalej, bo ja Ciebie już nigdy nie przestanę. Niezależnie od tego, co się jeszcze może wydarzy i kiedykolwiek w moim życiu stanie.
A może nie wydarzy się nic? Na razie się nie dzieje. Ja wieczorami z rozpaczy kostnieję, chociaż rankami mam już siłę wstać. A w ciągu dnia się już nawet nie bać. Na przykład samej siebie. Najgorsze są jednak te smutne, samotne i rozpaczliwe końcówki dnia, początki nocy, rozmyślania wszystkie i wciąż żywe z Tobą wspomnienia w każdej minucie o każdej północy.
Ja po prostu wciąż nie wierzę, że mnie tu samą zostawiłeś. I szmat naszego wspólnego życia w tym życiu utraciłeś. Jak i ja.
P.S. Lepiej się czytać by mogło z tym w tle, ale chyba się nie czyta już dobrze mnie. Prawda?
https://music.youtube.com/watch?v=esMMHzePMVk&si=_CUEOP_mEzGQgLzk
Komentarze
Prześlij komentarz