wiadomo, że nocą...

 Czy ja się czasem spalam? Nie. Ale może choć czasem łatwopalna bywałam? Zawsze. I nigdy tego ukryć nie próbowałam.

 Bo zwykle pozwalam się światu podpalać niczym stodoła pełna siana. Można mnie wtedy szerokim łukiem omijać, zwłaszcza jeśli chciało się mieć spokojne życie bez żadnych przygód i bez zbędnych wrażeń. I bez nie poddającego się żadnej logice ciągowi interesujących zdarzeń.

 Czy próbowałam nad tym panować? Boże broń! Raczej obserwuję z zaciekawieniem, w które rejony mnie ten stan prowadzi. Zazwyczaj jak owce, prosto na manowce. Na oblodzone trasy, szutrowe ścieżki, mierzeje przemierzane nie wiadomo po co, ale wiadomo, że nocą. Gdzie sarny szczekają, a zające się kocą.

 Gdzie złapałeś mnie pierwszy raz za rękę, a potem za duszę, za serce, za obojczyk i w końcu za nerkę. Może to nie zbyt romantyczne, a na pewno nie tak jak Ty. 

 Ale umówmy się, to ja stoję na ziemi, podczas gdy cały świat wokół mnie płonie. Tak jak płonęły na mnie wtedy, nie jedna, a obydwie Twoje dłonie.

 

P.S. Lepiej się czyta z tym w tle:

https://music.youtube.com/watch?v=HDkwTr9Xn4g&si=1N5qPIVl1_8shYBi


Komentarze

Popularne posty