we krwi...

 Nie zwykłam żyć w świecie iluzji, niezrealizowanych marzeń, abstrakcyjnych idei i durnych wyobrażeń. Po prostu zazwyczaj sięgam jak po swoje.

 A co nie moje puszczam wolno zawsze. Niech leci, niech wysoko frunie, może kiedyś wróci, może nigdy nie. Bo kiedy zamykają się jedne drzwi, gdzieś ktoś otwiera okno dla odmiany. Mój ulubiony stan to chaos, a drugi to przecież nieustanne zmiany. I mam to ostatecznie we krwi.

 Mam w genotypie głęboko zapisany zew, który popycha mnie ciągle tylko i wyłącznie przed siebie. Dlatego w tym życiu nie brnę z oporem, tylko bezustannie biegnę, jak strzała z mojego łuku wypuszczona do celu mknę.

 I mogę to zrobić z Tobą lub bez. Przez chwilę myślałam, że będziesz mi towarzyszem, chociażby przez następne dziesięć lat. W każdym razie, gdybyśmy przeszli tyle razem, to byłby niezły drogi szmat. I wiesz, że to byłoby doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. 

 Ja z Tobą, Ty ze mną i środkiem drogi i czasem na jej skraju. Twój ruch, nie będę wiecznie na poboczu stała. I czekała.


P.S. Lepiej się czyta z tym w tle:
https://youtu.be/zb9UZXXG9Ow?si=FTFUdOOLCjtO8-pz

Komentarze

Popularne posty