pod gwiazdami...
Nie chciałeś, więc nie będę o Tobie pisała. Może nawet nigdy. Na pewno nie dziś.
I nie napiszę ani słowa o zapachu deszczu w lesie, nawet gdybym chciała, ani słowa, ani mru mru. Nawet jeśli mnie poniesie, a dlaczego miałoby, skoro nie wydarzyło się między tymi drzewami zupełnie nic.
Nie będę też fantazjować, że może to się powtórzy, a może jednak już nigdy nie. W końcu nie było tam ani Ciebie, ani nie było mnie. Perseidy nie spadały nocą z nieba, bo jak śmiałyby na głowy runąć nam. A myśmy się ostatecznie nawet nie śmieli spotkać sam na sam. Tym bardziej pod gwiazdami.
I nie zadałeś mi żadnego pytania, a ja nigdy nie powiedziałam Ci nie. Nie powiedziałam też tak. Chociaż przemknęło mi to przez myśl, może raz, może dwa. Co by właściwie się zdarzyło, gdybyśmy mogli ukraść sobie nawzajem kilka chwil? Ja Tobie, Ty mi. A potem już nigdy, ale to nigdy ich nie zwrócić.
Ale przecież ostatecznie myśmy się nawet na sobie nie poznali. I nie patrzyli sobie w oczy, i nie tęsknili, nie pisali.
P.S. Lepiej się czyta z tym w tle:
https://youtu.be/HWpzetk5qeM?si=MOegCYPAk96w3Ecw
Komentarze
Prześlij komentarz