New life mode on...

Jestem w nastroju, w esencji spokoju, przestałam w głowie rozpychać się. Wszechświat się bawi moim kosztem, ja zresztą jego też.

To nie ma sensu, ale wcale nie miało mieć. Miało być pięknie, więc w sumie jest. Nie narzekam. Harpagan się jeszcze trochę potyka, Zu się wczasuje, ja zaś zamierzam każdą bez niej wolną chwilę spędzić pożytecznie. No albo nie, prawie każdą.

To znaczy nie, jeszcze inaczej. Bo to zależy, co kto rozumie przez pożytecznie. Na przykład zaraz całkiem pożytecznie chyba się upiję. Znaczy trochę. Nie tak znowu bardzo.

Poza tym trochę się unoszę, a trochę spadam. Trochę lawiruję, a trochę wszystko badam. Ostrożnie tak.

W sensie zupełnie nie ogarniam. New life mode on.


Komentarze

Popularne posty