wszystko zależy...

Jakieś pierogi w tle, if you know what I mean, a ja doznałam objawienia. Normalnie wena! Normalnie nienormalna ona jest, nie zdarza się, aż tak.

Znów ćwiczę język, choć giętki jest, ale cóż, zardzewiały. Jeszcze trzy tygodnie, a będzie się gimnastykował. Jeszcze trzy tygodnie, a będę się mogła na łosie z Jean Francois i z mężczyzną z efektem "wow!" wyprawiać, I hope. Podobno nie są tak potulne, jak nasze, podobno to takie bestie jak i grizzly ichniejsze są. I hope.

O tak, choć nie brakuje mi już wrażeń, jest ich tak mniej więcej, jak dla mnie w sam raz. Wprawdzie kolubryna nie wraca na razie, ja cierpię bardzo i brykam octavią i quatro i pandą i bravą i... nawet A3 i w dieslu, love diesel, always, foreva and eva. Love, love, love.

A jak ja kocham, to kocham naprawdę, choć wciąż na nowo niespodziewanie potrafię czymś czy kimś, do bólu, zauroczyć się. Albo gorzej. No, tak jakoś mam.

Nie za często na szczęście, w tamtym roku tylko razy dwa, w tym roku, cholera, już aż trzy. Albo cztery. A bo to, to chyba wszystko zależy!

Komentarze

Popularne posty