po mężczyźnie z efektem "wow!"...

Tak jakby przestałam się okłamywać, co nie znaczy, że nie jestem okłamywana. Na szczęście nie zadaję już pytań, nie muszę.

Przyjęłam rzeczywistość z otwartymi rękoma i zanurzyłam się w niej totalnie. Znalazłam sens bezsensu i bezsens sensu. Stopiłam się w tej chemicznej i fizycznej mieszance. Teraz z zainteresowaniem obserwuję czy wybuchnie.

Oraz przygotowuję się do długiego wyjazdu z Zu. Nie na koniec świata tym razem, chociaż tam też jakoś trafię. Z monochromatycznym Harpaganem oczywiście. I z radością.

Jednym słowem przed nami kolejna jesień wszechczasów, pełna skrzynek na jabłka, siana i miłości. Nic nowego, naprawdę już przywykłam.

Na wszelki wypadek czytam Zu mapy przed snem, bo jest takie ryzyko, że po mężczyźnie z efektem "wow!" syndrom nie-wiem-gdzie-jestem odziedziczy. Nie-wiem-czy-ja-to-zdzierżę.

Komentarze

Popularne posty