a samotność...

  Miało być wszystko, a nie ma nic. Tęsknię cholernie za Tobą. I płaczę nad sobą. Bo przecież Tobie już mój płacz nie pomoże.

 Pamiętasz, gdy byliśmy w sierpniu nad morzem? Druga nasza randka, najlepsza w moim życiu. A teraz listopad wszedł niczym dziki zwierz do mojego lasu. I wyje do księżyca z rozpaczy. A razem z nim wyję ja. Bo ja tu zostałam.

 Bez Ciebie. Bez Ciebie samotna i nagle sama. A samotność to uczucie, które mi się nigdy wcześniej nie zdarzało. Zwyczajnie coś razem z Tobą i we mnie umrzeć musiało. Coś bardzo dla mnie cennego.

I chociaż płaczę i chociaż krzyczę wnieboglosy i ciągle pytam Boga Twojego dlaczego... On dla mnie nie ma żadnej odpowiedzi. A naprzeciwko mnie wciąż Wszechświat w swojej nieistocie bytu siedzi. I milczy też. Choć mi jest źle. Zwyczajnie nie widzę żadnego sensu istnienia, nie widzę na drzewach nawet kolorowych liści. Nie widzę nic. 

Myślałam zawsze, że umrę kiedyś z miłości, a jednak umrę z powodu nienawiści. Do świata, w którym żyć mi teraz przyszło. 

Ach, a więc to była miłość? No cóż, tym razem nie wyszło. Spektakularnie, kurwa.


P.S. Lepiej by mogło czytać się z tym w tle, gdyby w ogóle w jakiejś rzeczywistości mogło by się to czytać dobrze. Z Twoją ulubioną DM-ką:

https://music.youtube.com/watch?v=TKHxp6VwwGY&si=SQf6LwPM3IbDvz--



Komentarze

Popularne posty