do wiosny...

Spotkaliśmy w lesie łosia. To znaczy na drodze. No ale przecież nas to wcale z mężczyzną z efektem "wow!" nie powstrzymało, żeby za łosiem wjechać do lasu i kurcgalopkiem za łosiem po lesie przebiec się.

Po czasie zastanawiam czasem się, nie za często, o nie, co by nam się bardziej przydało. Trochę rozsądku, jakieś przebłyski rozumu czy może jednak więcej wrażeń? Nie jestem pewna.

Tymczasem zadzwonił do mnie Trener i przedstawił mi zimę w różowych okularach. Nie jestem ślepa, powiedziałam. Widzę, co się dzieje. I tak, przyjadę na trening, ale błagam nie każ mi udawać z tego powodu radości i ekscytacji. Nie jaram wcale się.

Najchętniej wstałabym, ubrała się, wsiadła w samolot i tyle by mnie widzieli, ale przywykłam już nie uciekać, tylko stawiać się. Patrzeć prosto w oczy i mówić "nie złamiesz mnie".

A więc nie złamiesz mnie zimo, uwielbiam odśnieżać drogi, drifty niekontrolowane odczyniać, zwierzęta po tropach śledzić, offroady na śniegu uprawiać. Poza tym, w najgorszym wypadku, to ponoć tylko trzy opakowania psychotropów. Do wiosny.

Komentarze

Popularne posty