żyć nie umierać...

Teoretycznie wyglądam i czuję się młodo. Pan doktor, który mnie badał... nie pamiętam już który raz byłam u lekarza w tym miesiącu... powiedział, że po drinku dałby by mi osiemnastkę. Po jednym już.

Cellulitu nie widuję, pod warunkiem, że zachowuję umiar w stosunku do ziemniaków. Znaczy ich nie jadam. O zmarszczkach słyszałam, że w kącikach oczu najpierw się tworzą. Ale w to nie wierzę. Podobno zmniejsza mi się wydolność oddechowa od roku. Ale co oni tam wiedzę, toż upośledzam ją sobie regularnie, z każdą kolejną paczką szlugów. Od siedemnastu lat.

A ja się pytam, czemu mój stół przypomina regularną aptekę? Glukozamina na stawy. Magnez na nerwicę. Strepsils na gardło. Kwas hialuronowy na oczy. Antybiotyki na zatoki. Etc. Na oko pół miski prochów. Takiej dla dużego psa.

W kieszeni recepta na kolejne prochy i na badania. Żyć nie umierać, no chyba, że próbowałabym żyć jadąc na nfz. Zapalenie spojówek? Zapraszam do okulisty na lipiecwdwatysiącesiedemnastym. Na lipiec, pytam. Z zapaleniem spojówek?

A za oknem już prawie zima. Jeśli ją przetrwam to jestem niezła.

Komentarze

Popularne posty