naprawdę!
Mentalnie się już spakowałam, a mężczyzna z efektem "wow!" odmalował ściany. Na biało i szaro i na szczęśliwie.
Co zabieram do nowego mieszkania? Odrobinę godności, garść niezależności i całą walizkę radości. Do tego kawiarkę, łózko z wielkimi poduchami, tablicę w kształcie chmurki, na której wypiszę wielkimi literami dla Zu kołysankę.
A w kuchni będę pisać o miłości, bo to tam zawsze, przez żołądek do serca ktoś mi trafia. Byleby umiał i chciał gotować, reszta się jakoś ułoży, wiadomo.
Odzyskałam mikrofalę, którą mężczyzna wywiózł na antypody jakieś, nie wnikałam po co mu ona i na co i kto z niej korzystać będzie. Co chciał to dostał, co potrzebował to wziął. Teraz się znowu nam przyda. Chociaż gotować będziemy naprawdę. Naprawdę!
Tymczasem z Harpaganem i nowym Panem Trenerem patrzymy przez siebie i biegniemy przed siebie i rzucamy sercem za przeszkody. Tak naprawdę, to z sercem nie ma problemu i tak naprawdę to muszę rzucać płucami!
Komentarze
Prześlij komentarz