na zakręcie...

Pewne fragmenty mojego ciała ostatnio były dosyć nieposłuszne. Może to taki wiek, a może coś więcej, ale od jakiegoś czasu ulegam uszkodzeniom. Niekontrolowanym.

Biorąc pod uwagę, że zaczyna się na przykład od "gorszego dnia" a kończy się na zdarciu kolana do żywego na schodach przyjaciółki, na których to od piętnastu lat przemykam nawet kilka razy w tygodniu... i to na trzeźwo...

No coś musi być nie tak. Może to ta trzeźwość. Sześć razy w tygodniu? Być może mi szkodzi. Ale testuję dalej, może jednak to nie to. Albo nie powinnam trzeźwieć.

Poza tym pojawiły się niekontrolowane myśli, wyskakiwały sobie znienacka jak nieoświetleni rowerzyści, na zakręcie, a jak, nocą, a jak! A ja przy dwustu prawie, a jak, mogę już, ha! No nie do opanowania całe to towarzystwo jest.

W związku z tym z Wszechświatem się postanowiłam dogadać, mężczyźnie z efektem "wow!" dać też jakąś szansę. Niech się starają chłopaki, ja w nich wierzę.

Komentarze

Popularne posty