jak zwierzę...

Na świat przyszła Zu. Ja prawie z tego świata zeszłam, a przynajmniej na chwilę odpłynęłam. I pogryzłam poduszkę, jak zwierzę.

Ponieważ jestem niezniszczalna, albo z kamienia, kto wie, już w trzy dni po tym wszystkim zasiadłam za kółkiem kolubryny. W pięć dni po pracowałam z noworodkiem na ręku. W siedem dni po hasam jakby nigdy nic.

A przecież dostałam milion ostrzeżeń, gróźb i tony opowieści, jakobym miała przez najbliższe dwa miesiące stanowić zombie z nieumytym włosem, obłędem w oczach i umysłowym otępieniem z powodu braku snu.

Ja w to po prostu nie uwierzyłam. Możliwe więc, że znalazłam idealne rozwiązanie na wszystkie problemy i bolączki tego świata. Wyparcie.

Tymczasem wszystko pachnie jak malinowy sok, jak na górze fiołki i róże na dole, jak noworodek świeżo po kąpieli. Wszystko to chyba z miłości, już sama nie wiem.

Komentarze

Popularne posty