cała...

 Lato może nieoczekiwanie, natomiast przyszło, co samo w sobie było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Nie wiedziałam, że to się dzieje. Przez ostatnie dwa miesiące, a może w sumie zaledwie tylko przez jeden?

 No nie wiem. I pewnie już nigdy nie będę dokładnie tej daty znała. Kiedy nadeszła ta myśl, a ja się temu poddałam. Cała. Możliwe, że gdy ostatni raz byłam w tym roku wyspana. I myślalam logicznie. I wyglądałam ślicznie. A może z rozwianą blond grzywką, dzień w stylu kamikadze znowu zaliczałam.

 Dzień jak co dzień. O! To nawet mogło być to! Chociaż dni nie są już i nie będą też nigdy takie same. A noce choć długie i nieprzerwane, przynoszą mi tylko ukojenie. Pragnienie. Żeby to się w żaden sposób już nie kończyło. Never.

 Chociaż kwantyfikatory mają to do siebie, że nieźle potrafią namieszać w życiu. Ale mi to nie straszne, ani trochę. Już. Gdy opadł wiosenny między nami kurz. Gdy zrobiło się czarująco bezpiecznie. Gdy rozwiało się moje pytanie odwieczne. Czy mnie coś w życiu jeszcze ciekawego czeka?

 To trochę jak nieubrzegowiona rwąca rzeka jest. Porywa mnie. Unosi. Ale pierwszy raz w życiu nie spala doszczętnie. Choć słów to my nigdy nie używaliśmy oszczędnie.


P.S. Lepiej się czyta z tym w tle. Gdy Anna Popiół śpiewa mnie. Nam. I znowu ałaaa. Znowu to sobie zrobiłam, ale przecież lubię, jak boli. I szybko. I powoli:

https://music.youtube.com/watch?v=6Jd-iQW8cQ8&si=PxzL5Wk4NkyoeoYJ



Komentarze

Popularne posty