ogłoszenie parafialne...
Nie pisałam, zapomniałam, ale no to jest jednak wieść. Bo na włościach znowu rządzi tylko pani! I to jest moi drodzy ogłoszenie parafialne, na które część z Was od dawna już pewnie czekała.
No to mamy to. I wcale nie jest źle, jest wręcz uroczo. Pusto i mnóstwo przestrzeni do wykorzystania, do planowania, do nowych marzeń odmalowywania. I upstrzenia tego wszystkiego szalonymi moimi myślami, konnymi czyimiś obrazami, zielonymi uszakami, jesiennymi obłoczkami i pierwszymi na szybach przymrozkami. Nawet tych ostatnich z niecierpliwością wyczekuję.
W dodatku do włości na dniach zjeżdżają puchate koteczki. Piorun i Tornado, Tornado i Piorun. Takie no, antymyszate stado małe czy tam oddział specjalny, bo będą w sumie miały tylko jedno ważne zadanie. Zrobić porządek, no albo jesień średniowiecza gryzoniom, jak kto woli. Tajming w każdym razie mają perfekcyjny, bo myszy ściągają już do domu parszywymi stadami.
Ale ja się nie boję! Racjonalnie przynajmniej. Atawistycznie oczywiście krzyczę, brzydzę się i jak wariatka z czterech na widok myszy wyskakuję. Nie pytajcie.
Poza tym kończy się lato i rok szkolny dla Zu zaczyna. Więc ostatniego dnia wakacji brązową odznakę jeszcze zdała dziewczyna. Chapeau bas!
Komentarze
Prześlij komentarz