nie było problemu...
Zbudowałem useless stado. Kot, co nie łapie myszy. Pies, co nie broni domu. Facet, co boi się śniegu. I koń nie gotowy pod siodło.
Ale myślę sobie, że to nie ważne. Ja z nimi wszystkimi jestem szczęśliwa. A najbardziej sama że sobą. Osiagam zen. W małym, szarym, ciasnym, ale własnym. Zbudowałam dom.
Na przekór wszystkim i wszystkiemu. Tydzień po pierwszym lockdownie wbiłam pierwszą łopatę. Czy się bałam? Oczywiście, że tak! Czy wątpiłam? Nie raz. Czy chciałam skapitulować, rzucić wszystko w cholerę i wyjechać w Bieszczady? Tylko raz.
Problem w tym, że ja to kocham. Jeśli są problemy, to ja zawsze znajduję rozwiązanie. A jeśli nie znalazłam, znaczy, że rozwiązania tego problemu nigdy nie było.
A więc nie było problemu. Tak jak z useless stadem.
Komentarze
Prześlij komentarz