pierwszy raz w życiu...

Już dawno tego nie robiłam, ale znowu przeglądam Atlas Chmur. Moich własnych. Puchatych obłoczków, parchatych baranków, rozdygotanych lub rozświechtanych na całym moim Własnym niebie.

Własne, niewłasne, drobna tam różnica zdań i definicji i potrafi zawalić się misternie konstruowana już jakiś czas historia. Dlatego nie wnikam. Bo gdybym wnikała, dowiedziałabym się, że to wszystko jest prawie tylko i wyłącznie banku. Pamiętam za to, że należy używać zaimka nasz, zamiast używać zaimka mój. Nasz dom, nasz pies, nasze łóżko.

Nasza historia. A może moja, bo blondynka na życiowym zakręcie wciąż się pisze. W połowie jest już napisana. A w drugiej połowie ona właściwie dzieje się. W tym domu. W tym miejscu. W najlepszym ze wszystkich miejsc.

Tymczasem stałam się najlepszą matką na świecie. Dla Harpagana. Dla Zu. Kolejność dowolna.

Jestem sobą. Pierwszy raz w życiu jestem sobą i wcale się tego nie wstydzę.




Komentarze

Popularne posty