gdzie w sumie i czy w ogóle...

Nie po to sobie na ręku wydziarałam "wolność", żeby się kiedyś jeszcze nad nią zastanawiać. Słowa mają moc, a to ma chyba największą ze wszystkich.

Myślę sobie czasem, że nie chcę już słyszeć tych innych słów, co mają moc przywiązywania, jakkolwiek, do kogokolwiek, czegokolwiek, gdziekolwiek, bardziej czy mniej. Wystarczy mi, że się z jednym bankiem związałam. Na lata.

Chcę wiedzieć, że mogę wstać, mogę wyjść, że nic nie muszę. Jak płachta na byka działają na mnie zakazy, nakazy i inne deklinowane historie. Bo życie to, moje przynajmniej, jest tak bardzo proste i ja nie widzę sensu w ogóle go komplikowania.

Z drugiej strony podobno jestem z rodzaju kamikaze. Rzucam się na głęboką wodę, zanim sprawdzę, gdzie w sumie i czy w ogóle znajduje się jakieś dno. A przypominam, że nie umiem pływać. Ale jakoś sobie radzę, unoszę się zawsze na wodzie. Co by się nie działo.

I nie, nie mam planu awaryjnego w razie czego. Po prostu wiem, że nie zginę. To akurat najlepiej potrafię.




 

Komentarze

Popularne posty