w głębi duszy...

Miałam dziś bardzo ważne spotkanie. Z Piratką. Wymieniłyśmy się przepisami na życie. I na rumu picie. Wiele z tego spotkania wyniosłam. Na przykład torbę ubranek dla Zu.

Ostatnimi czasy uskuteczniam też skuteczną komunikację z Wszechświatem. Składam mu propozycje nie do odrzucenia, a on je zwyczajnie realizuje. A więc wszystko jest na swoim miejscu, oprócz czasu, którego jak zwykle nie ma. Zniknął. Znieistniał totalnie.

I tylko Harpagan porzucony, ale nie na długo. Śnieg już zniknął, jak czas rozpłynął się całkowicie, a ja się z ciała pozbywam resztek choroby*. I teraz się zacznie. Brykanie i rozpaczliwe wołanie "Panie Trenerze! Pomocy!".

Ale w głębi duszy czuję, że to już koniec. Zimy. Nadeszła wiosna.

A w mojej głowie tylko trawa i stokrotki. Bo proste umysły mają moc.

* chorób w liczbie mnogiej raczej

Komentarze

Popularne posty