nikt w życiu...

Ponieważ siadły mi plecy, a siadły nader poważnie, co dziwne, bo mało w moim życiu jest rzeczy poważnych... Enyłej, mężczyzna z efektem "wow!" przejął obowiązki domowe.

Sprzątał, odkurzał, kupił mopa nawet i ponoć go użył. Nie wnikam, bo nie mogę się schylać, no i nie ogarniam przyziemnych spraw. Zresztą nic nowego. Stworzona do wyższych celów...

Zostawił też plus minus milion złotych na opiekunkę, żebym mogła się zająć rehabilitacją konkretną, odpoczynkiem czy własnym widzimisiem przez weekend, a on wyjechał. Zapomniał powiedzieć, że opiekunka też wyjechała.

Na szczęście Zu też wyjechała. Nie to, żebym miała jej dość, nie nie, skądże znowu, nawet lubię to dziecko. Pozostało mi już tylko szesnaście lat obowiązków prawnych wobec niej i nie to, że odliczam, albo co. Nic z tych rzeczy. Tak mi tylko przyszło do głowy.

Po prostu czasem mam dość jej szyderczego śmiechu, gdy wmawia mi, że tata jest pod łóżkiem, albo koko pod poduszką, a ja nie wiedzieć czemu sprawdzam. Nikt w życiu się tak ze mnie nie śmiał.

Komentarze

Popularne posty