chwilę przed...

W poprzednim roku podjęłam decyzję, że moje życie zmieni się diametralnie. I zmieniło.

Do trzydziestki miało się zmienić wszystko. Zmieniło się chwilę przed. Ale taki był deal i taki cały misterny plan. A że przyszło wcześniej, to przecież nie odwlekałam.

A rok poprzedni był wcale histeryczny, raczej płatkami róż usłany. Zimą było trochę tęsknoty do niespełnionych obietnic, wyrzutów niezaplanowanych, ale rozeszło się po kościach całe szczęście. Bliźniacze wręcz.

Wiosną był remont. W szczegółach opisany tu. Latem były wyjazdy, rozjazdy, harpagany, trasy, szalone dni i nieprzespane noce. Długie i krótkie i kradzieże wody dla koni zakończone przyjaźnią na szczęście. I Zu zrobiła pierwsze kroki stópkami swymi.

Jesienią było docieranie się, przetrawianie, układanie talerzy w zmywarce i poranne pobudki i kawy i kończące się mleko i w ogóle szał. No w ogóle szał. W ogóle szał!

Komentarze

Popularne posty