od niechcenia...

Budzę się co rano i wymyślam sobie własną rzeczywistość, której nikt mi odebrać nie może, bo wszystko co się dzieje w mojej głowie, potem się dzieje naprawdę. Tak całkiem, całkiem i idealnie.

To tak niewiele kosztuje, a działa w stu dwudziestu siedmiu procentach, zawsze i tak jakby od niechcenia. A jeszcze mam tyle marzeń w głowie i tyle do zrobienia. Że głowa mała. A serce takie wielkie i takie niezmiennie pojemne.

Zu rok skończywszy jagodowym tortem się objadła, w bitej śmietanie utonąwszy, prawie jak człowiek już, nie niemowlak. Chodzi, albo raczej być może już biega, bryka i wciąż się uśmiecha, niewyczerpane pokłady energii posiadłszy. No do godziny dwudziestej każdego kolejnego dnia.

Mężczyzna z efektem "wow!" także biega, ale także codziennie wraca. Zasypiać, usypiać się w moich ramionach, totalnie, aż do dna. Do granic możliwości zazdrosny, śmiesznie i niepotrzebnie, poza tym umila mi każdy wolny czas.

A ja dziergam swoje projekty, marzenia z pajęczej nici tkam.  Zerkam na pierścień wykuty z miłości, na moim palcu serdecznym błyszczący i wzruszam się nim niezmiernie.

Komentarze

Popularne posty