był dla mnie łaskawy...

Jeżówka echinacea, ognik szkarłatny i irga szwedzka, a ja zakochuję się w coraz to nowszych dla mnie słowach. I ich namacalnych wersjach, które zamierzam mieć, doglądać, podlewać, obserwować i napawać się nimi w każdej wolnej chwili.

Bo że blondynka na życiowym zakręcie stała się fascynatką roślin i ogrodową wariatką, to chyba nikt się nie spodziewał. Nawet ja. Wprowadzając się do domu, twierdziłam, że na ogród to będę mieć czas dopiero po siedemdziesiątce, no ale przed czterdziestką też jakiś znalazł się.

Po pierwsze wykluła mi się trawa. Po drugie ta trawa była wyczekana, wypieszczona, zasiana, podeptana i osobiście przeze mnie codziennie podlewana. I skoro się udała, to znaczy jest szansa, że klątwa, która nade mną wisiała, została w końcu zdjęta. Przypominam, wszelkie poprzednie moje rośliny wybierały samobójstwo. Chętnie zbiorowe.

Tymczasem, tuż za płotem gniade stworzenie o długiej, gęstej grzywie rośnie sobie nie niepokojone przeze mnie za bardzo. Trochę spacerujemy, trochę się przytulamy, trochę za sobą tylko podążamy.

Wszechświat ostatnio był dla mnie łaskawy, więc i ja bywam dla zwykłych śmiertelników.





Komentarze

Popularne posty