i czekam...

Jest dobrze i źle. I martwię się.

Martwię się o Ciebie, drogi przyjacielu. I o Zu i o mężczyznę z efektem "wow!". I o siebie. I o Harpagana też, bo kto go utrzyma, gdy ja i gdy Pani Zwierząt ..., auuuu, pas. Po prostu się martwię.

Zrobiłam 150 kilometrów jednego dnia, w czasach gdy prawie się poruszać nie da. Od jutra podobno 100 metrów, bo po co więcej? Dlatego te 150 kilometrów sprzed tygodnia pamiętam. I to wszystko jest jak zły sen. Nie, to jak wrogi atak. Jestem przerażona.

Ja, która tylko w ruchu mogę być, mogę uciekać, mogę żyć naprawdę, tylko wtedy wiem, że jestem, czuję, działam i być może nawet umieram. Bez tego? Nie bardzo potrafię.

Siedzę w domu i czekam. Odezwij się, muszę z Tobą pogadać.

Komentarze

Popularne posty