owcom...

Stąd dotąd. Stamtąd donikąd. Znowu żeśmy się wszyscy po świecie rozjechali.

A mnie jak zwykle w deszczu grom z jasnego nieba dosięgnął. A dzień wcześniej w słońcu spalił doszczętnie. Jaram się. Jak stodoła pełna siana.

Czas przestał istnieć, ale to nic nowego. On tylko udaje, że istnieje, a ja przestałam w końcu udawać. Tak jakoś zwyczajnie się z Wszechświatem po prostu zgrałam.

Z dnia na dzień odstawiłam leki i nigdy lepiej się bez nich nie czułam. Bo lekiem na całe zło okazało się to, co niby ciągle mi szkodziło. Z radości tej zakupiłam sobie owcze buty, a co, prawie w maju.

Nie znasz, nie oceniaj, bo miłość przychodzi ukradkiem, miłość przychodzi znienacka, zakrada się wąskimi uliczkami, pomiędzy Sukiennicami. Nie mogłam się nie dać uwieść. No nie mogłam, no zwłaszcza owcom.

Komentarze

Popularne posty