światełka...

Histeria, a może historia opakowana w Świętego Mikołaja dobrze się w moim domu sprzedaje. Stumetrowym tym. Jaram się, a jak.

Tworzymy świąteczne legendy dla Zu. Dziś poszła grzecznie spać. Po ciemku i kazała zamknąć drzwi, żeby nie słyszeć Mikołaja. Nie wiem, boi się go czy jak. Być może przesadziliśmy. Tak trochę.

Ja osobiście to mam aseptyczny stosunek do świąt i do ich okolic. Jak najmniej próbuję się zarazić. Ale są takie fragmenty, które mnie cieszą. Wiadomo, prezenty. I wiadomo, światełka. Aby ich najwięcej było.

A na Wiejskiej na przykład jest świąteczny i świecący zajebiście paw. Są też demonstracje, ale ja, jako matka, uważam, że to jeszcze nie czas.

W ogóle zamierzam się zaklimatyzować w stolicy, czy jakoś tak. Ale wciąż mnie gdzieś ciągnie w bok, na przykład do Pani Zwierząt Wszelkiej Maści... Sprawdzić, co na święta wypatroszyła oprócz niedźwiedzi.

Komentarze

Popularne posty